poniedziałek, 31 marca 2014

Wizyta u lekarza

Jeszcze trochę i czeka nas bilans dwulatka.
Nie tak dawno temu chodziliśmy na pierwsze szczepienia, a tu już za chwilę bilans na dwa lata. Czas leci nie ubłagalnie.
W związku z tym chciałam napisać jak to u nas jest z wizytami u lekarza. Dokładnie to jak jest, a jak było.

Anielka raczej nie choruje więc zbyt często nie bywamy w ośrodku zdrowia. Przez te dwa lata raz miała 3dniówkę (gorączka do 40 stopni) i dwa razy przeziębienie gdzie najgorsze były lecące gile z nosa.
Raz robiliśmy badania z moczu i krwi (po 3dniówce) w sumie to dwa razy krew, bo raz i później kontrolnie 2 raz. Mało miłe doświadczenie, panie miały problem z pobraniem krwi, kuły małą kilka razy, "wierciły" igłą w jej małych żyłkach. Masakra.
Poza tym bywamy w przychodni na szczepieniach.

Jeszcze jakiś rok temu wizyty u lekarza to był koszmar. Aniela tak płakała, że pani doktor z ledwością mogła ją zbadać. Płacz, krzyk jakby ją ze skóry obdzierali, a pani doktor bardzo miła, spokojnie i dokładnie zawsze zbada. Po jednej z wizyt u pani doktor, a przed wizytą szczepienną, postanowiłam Aniele przygotować na kolejne spotkanie z lekarzem.

W ruch poszły słuchawki od ciśniomierza. Najpierw badałyśmy lalki, ja Aniele, Aniela mnie i tak oswajałyśmy się z badaniem. Od tamtego czasu Aniela badała wszystkich, babcie, mame, tate, lalki, miśki. Nawet dostała słuchawki które wydają drzwięk kaszlu i bicia serca.
Czekałam na wizyte szczepienną, nastawiłam się na płacz i krzyki, bo wiadomo w domu to co innego.
Rozebrałam Anielcię do badania, siedziała na przewijaku, pani doktor podeszła, a młoda nic,zero płaczu, krzyku, tylko podparła ręce z tyłu i siedziała jak na plaży, a pani mogła ją badać ile chciała.

Później miałyśmy dość długą przerwę w wizytach więc nie wiedziałam na co się przygotować. Pamiętam, że była wtedy z nami moja mama i czekała przed gabinetem i jak wyszłyśmy to się pytała czy Aniela w ogóle była badana, bo nic nie było słychać. Dała się zbadać, siedziała bardzo grzecznie u mnie na kolanach później na leżance. Była bardzo zainteresowana tym co się dzieje, mam nadzieje, że w maju na bilansie nie będzie problemu.
Anielka do tej pory uwielbia badać szczególnie babcie, każe się kłaść, podciągnąć bluzkę i bada:)

Mam nadzieję, że nadal nie będziemy zbyt częstymi gośćmi w przychodni, ale jak już tam będziemy to wolę, aby wizyta przebiegała spokojnie bez krzyków i płaczu.

Bardziej boję się o wizytę u pani profesor w łodzi, bo musimy jechać na kontrolne usg serduszka, a tam wiadomo badanie wygląda inaczej, bo nie ma słuchawek tylko jest zimny żel i kawał plastiku którym pani jeździ po małym ciałku. Mimo, że pani prof jest przemiłą osobą i bardzo sympatycznie przebiega cała wizyta to dla Anieli jest coś nieznanego, wywołującego niepokój. Oby czerwcowa wizyta przebiegła spokojnie. (o serduszku Anielki napiszę w innym poście)

piątek, 28 marca 2014

Mała pomocnica

Aniela uwielbia naśladować rodziców i pomagać im we wszystkim.
Każdego dnia młoda zasuwa ze swoim odkurzaczem po całym domu, podnosi buty w korytarzu, przesuwa zabawki by dokładnie posprzątać, gdy odkurzamy my (tzn mąż) jest pierwsza przy szafie bu wyjąć sprzęt. "tato juja jecie" wszystko dokładnie pokarze gdzie poskładać gdzie powciskać i chodzi za tatusiem "aja, aja, tato aja" chcąc odkurzać prawdziwym odkurzaczem.
Kurze wyciera z każdego dostępnego dla niej miejsca, musi być ścierka/ręcznik papierowy i oczywiście "psipsi".
Lusterka myła od dawna tylko na początku zamiast psipsi wylizała/wycałowała dokładnie szybę a póżniej pięknie rączką wytarła, na szczęście teraz już wie co i jak.
Kucharką pewnie zostanie, kuchnia to jej królestwo. Nie mogę spokojnie herbaty zrobić, bo już młoda na krześle przy blacie stoi i chce coś robić. Więc plastikowe sztućce chlebek masełko i dziecko robi samo kanapkę dla siebie. Później układa ładnie serek, ogóreczka, rzodkiewkę, szczypiorek, albo otwiera serek topiony.
Chęci ma tak wielkie do gotowania, że i przy kuchence jest chętna pomagać, przy mieszaniu, smażeniu. (mężu, aż dziw, że prawie codziennie masz coś na obiad)
Pieczenie ciasta to nie lada wyzwanie chodź udaje się, to nic że mleko ląduje na blacie zamiast w misce, to nic że chęć rozbicia jajka jest tak wielka, że zgniatając je w małej ręce wszystkie najmniejsze części skorupki lądują w talerzu i matka musi wyciągać.
Pranie moje dziecko też chętnie robi, dzielnie wrzuca ubrania do pralki, trzeba jednak pilnować bo czasem trafiają tam ubrania nadprogramowe np biała skarpetka z czarnymi rzeczami. Proszek wsypie przypomni matce (gdy by czasem zapomniał) że trzeba płyn do płukania wlać.
Zmywać nie zmywa, ale chętnie wyciąga i wkłada naczynia ze zmywarki i oczywiście musi ją włączyć, tata albo mama ustawiają a Aniela włącza czyli w jakimś sensie zmywa :)
Moje dziecko stoi na straży i pilnuje, żeby laptopy powyłączać i pozamykać przed wyjściem, żeby  buty poustawiać, poprawić gdy coś z szuflady wystaje itp
Aniela chce robić po prostu wszystko, ostatnio nawet z prababcią robiła kurki na szydełku.
 Czasami się denerwuję, ale wiem że jej sprawia to ogromną frajdę  i w miarę możliwości jej pozwalam na tą pomoc.

piątek, 21 marca 2014

Cisza i spokój!

Czasami potrzebujemy chwili ciszy i spokoju. Przynajmniej ja tak mam. Wczoraj właśnie był taki dzień, moja głowa pękała, Aniela nie spała i cały dzień chodziła za mną powtarzając "mamooo, mamuś" i wymyślając z księżyca powody do płaczu. Mąż się zlitował i zabrał młodą do dziadków, wiec matka miała czas dla siebie.

A co matka robi jak ma chwile (dłuższą chwile) spokoju. Bierze długą gorącą kąpiel, bez efektów dźwiękowych dobiegających zza drzwi (Aniela lubi leżeć pod drzwiami i coś gadać po swojemu), ogarnia zabawki które są w każdym możliwym kącie naszego mieszkania, odkurza, bez krążącego pod nogami dziecka, chętnego do wspólnego sprzątania i to co mama lubi bardzo słucha muzyki. Przy Anieli ciężko, bo ona woli co innego nie to na co  mamusia ma akurat ochotę. Więc sprzątałam i słuchałam muzyki takiej jakiej chciałam.

Minęła godzina, dwie i matka zamiast cieszyć się upragnioną ciszą i spokojem, zaczyna myśleć co to moje dziecko robi, czy nie głodne (u babci raczej to nie możliwe) czy nie chce jej się już spać, a może płacze i tysiąc innych myśli i tęsknota za tym słodkim "mamoo, mamusiu" i za mężem z którym w sumie prawie się nie widziałam.

Siedzę i słucham
"...Ja nie mówię, że to ma sens
Ja nie twierdzę też, że to na nic
Tylko życie tak trudne jest
Potrzeba siły, by sobie z nim radzić

To jest wielka tajemnica:
Co dla kogo zapisane?
W gwiazdy patrząc - nie odmienisz nic..." (Monika Urlik - Nie wiem nikt)

tylko gdzieś słowa piosenki uciekają, bo nadsłuchuję czy piknął domofon, czy idą po klatce.
Zmieniam piosenkę po raz setny i w końcu słyszę domofon piknął, idą, myślę że mała zasnęła po drodze w samochodzie więc otwieram drzwi, a ona uśmiechnięta u tatusia na rękach.
Moja radość wielka bo mam ich już koło siebie i już nie liczy się nic.
Nie potrafię bez nich żyć i tyle, nawet jak wkurzają, jak marudzą i trują du..

A teraz zostawiam was ze zdjęciami z naszego dzisiejszego wypadu na plac zabaw. Wiosna więc spodnie żółte i granatowo-żółta bluza.








czwartek, 20 marca 2014

Uzupełniamy Anielkową szafę

Pięknie świecące słońce niestety ostatnie dni świeciło gdzie indziej, u nas było szaro, buro i ponuro. Dziś jakieś promyki wpadają do naszego domu więc mam nadzieje że będzie coraz cieplej. Niestety wahania temperatur odbiły się na moich zdrowiu , od wczoraj moja głowa pęka, a nos zatkany. Młoda póki co trzyma się zdrowo i mam nadzieje że tak zostanie. Ale dziś nie o tym.
 Ostatnio Anieli szafa została wzbogacona o kilka rzeczy, więc pokazujemy:)

Zakupiliśmy ostatnio 2 pary spodni w h&m
Spodnie z szelkami to niezła frajda dla Anieli:)
Żółte spodnie są chłopięce, tacie się bardzo spodobały i trafiły do Anielowej szafy. Mam nadzieje, że Młoda jakoś będzie w nich wyglądać.

Szary komplet - tunika + getry - nasz rynek choć metka Next

Szara pasiasta tunika z sercami na łokciach - Aipi


Adidasy - Puma (oj było ciężko przy zakupie butów, ale o tym kiedy indziej)
Marynarka - Reserved Kids


Chustka - rynek
 3 pary rajstopek
Szara bluzka z różowe groszki - Aipi

Spodnie zrobiły się trochę za krótkie, bluzki (niektóre) za małe więc uzupełniamy szafę i szykujemy się na wiosnę:)

wtorek, 18 marca 2014

Plac zabaw, raj dzieciaka:)

Aniela uwielbia place zabaw, nie przejdzie bez zatrzymania się i skorzystania z tych dobrodziejstw. Nie jest tajemnicą, że największą radość sprawia jej zjeżdżalnia.

Nie wiedzieć czemu moje dziecko panicznie boi się huśtawek. Podejdzie, chciałaby huśtać samą huśtawkę, każe się posadzić i ja tylko huśtawka drgnie jest panika i pisk. Nigdy nie spadła z huśtawki, ani nie huśtaliśmy jej zbyt mocno. Nie mam pojęcia skąd ten strach.

Na szczęście plac zabaw to nie tylko huśtawki więc zabawa jest. Z racji, że mieszkami blisko centrum nasze spacery nie są zawsze jedną wyznaczoną drogą. Chodzimy w różne strony :) więc przez te piękne dni, których nam bardzo brakuje i wcześniej gdy jeszc
ze okrywały nas zimowe kurtki odwiedziłyśmy już kilka placów zabaw. Jedne podobają się nam bardziej inne mniej. Chodź jeden chyba spodobał się i mi i młodej.  Niestety jest spory kawałek od nas, chodź blisko moich rodziców.

Ogólnie to podoba mi się bo są dwa place zabaw jeden dla starszaków na piachu, drugi dla maluchów na miękkim podłożu (nie wiem jak to się nazywa)
Kiedyś nie zwracałam uwagi na to teraz uważam, że jest to super sprawa, dziecku nie "zakopują" się nóżki w piachu więc może swobodnie biegać, piach nie wsypuje się do butów.
Drugą bardzo ważną rzeczą za którą daje wielki plus są dobrze wyprofilowane zjeżdżalnie. Chodzi mi dokładnie o to że dziecko zjeżdżając zatrzymuje się na końcu a nie spada pupą na ziemię, dodatkowo koniec zjeżdżalni jest gdzieś na wysokości 10 cm co sprawia, że dziecko nawet jeśli się nie zatrzyma to na spadnie z 30 cm tylko lekko zsunie się pupą na "ziemie". 
Trzecią rzeczą którą przyciągneła mnie i Aniele były rury/tunele, schodki i inne "przeszkody" przez które dziecko musi przejść by zjechać. Aniela musiała pokonywać "przeszkody" a sprawiało jej to wiele radości.
Na pewno będziemy tam częstymi bywalcami (w kwietniu będziemy u rodziców z racji remontu).

Gdy zrobi się ciepło chce z Anielą poodwiedzać place zabaw w naszym mieście. Chce żeby młoda poznawała nowe rzeczy, a nie zawsze chodzić na jeden plac, bo chcemy odkrywać coś nowego, coś ciekawego, a każdy plac zabaw jest inny.


A tu kolaż zdjęć z naszych wypadów na place zabaw

środa, 12 marca 2014

Takie nasze życie ...

Wczorajszy dzień wyssał ze mnie wszelkie pokłady energii.
Ogólnie piękny słoneczny dzień, więc spacer jest oczywistością. Ale zanim wyjdziemy z domu trzeba się ogarnąć, na chwile włączam radio w telewizorze i co słyszę. Zamiast piosenek z listy słyszę strzelanie w korkach. Masakra co ja mam zrobić, na prądzie się znam tyle co mój mąż na robieniu paznokci akrylem, ale włażę na krzesło i wyłączam korki i idziemy na spacer. Pakuje mała do wózka i kolejny raz w moim kręgosłupie coś zmienia ustawienie. Ból chwilami nie do wytrzymania, ale to nie pierwszy raz więc "jestem przyzwyczajona" idziemy na spacer. Spacer oczywiście z małymi zakupami, po drodze wchodzimy do prababci, łapiemy się na obiad, później przyjeżdża mój tata i rzuca do Anieli "jedziesz do babci" Aniela jest po prostu w niebo wzięta i już się ubiera. Trochę się ucieszyłam bo wiadomo, że będąc u rodziców moja dziecko ma wiele ciekawszych zajęć niż w domu:) Niestety wizyta u dziadków łączy się z brakiem drzemki u Anieli. Od czasu do czasu mój kręgosłup przypomina o sobie. Dzwonie do masażysty i umawiam się na masaż, całe szczęście że termin ma wolny na jutro (czyli dzisiaj).
Do domu wracamy około godz  20, mała zasypia w samochodzie i nie rusza ją już nic, trochę się ucieszyłam, że tak wcześnie nasze dziecko już śpi. Pokręciłam się  trochę po mieszkaniu jednym okiem obejrzałam serial, mała śpi nic ją nie rusza więc idę się kąpać. Moją miłą kąpiel przerywa płacz Anieli, tata niestety w nocy się nie liczy, wyskakuje z wanny owijam się ręcznikiem, uspakajam mała (troche to trwało) ale wracam do wanny woda nawet jeszcze ciepła. Długo się nie nacieszyłam chwilą spokoju i relaksu. Kolejny raz wyskakuje z wanny i lecę do małej. Ciągle płacze i marudzi, w końcu pokazuje na butelkę z sokiem. Wlewam sok do szklanki Aniela wypija wszystko jednym duszkiem kończąc swoim słodkim "JUŚ", kładzie się i zasypia.
Uwielbiam te macierzyńskie atrakcje, bo kto inny jak nie matka wychodzi podczas kąpieli 3-4 razy z wanny.
Dzień się skończył, matka padnięta z bólem kręgosłupa kładzie się spać, w nocy Aniela dalej dba by mama nie zapomniała, że jest mamą i budzi mnie jeszcze 3 razy bo po prostu się poprzytulać.
Wyssana z energii jaką posiadałam, ale rano gdy widzę moje uśmiechnięte słoneczko to akumulatory ładują się same i jest siła by przeżyć kolejny dzień.

Nigdy nie uwierzę w opowieści że macierzyństwo jest usłane różami, że mama zawsze jest wypoczęta, szczęśliwa i ma siły na wszystko, że jej dziecko jest święte nigdy nie płacze. Ale to temat na oddzielny post.

Mimo wszystko jest dla kogo żyć i codziennie się uśmiechać. Dziś idę na masaż i mam nadzieje że będę jak nowo narodzona :) i sił będzie więcej na zabawy. A teraz czas na spacer bo słoneczko pięknie świeci.

wtorek, 4 marca 2014

Po weekendowa relacja

Już wtorek ale będzie o weekendzie:) Za oknem szaro, weekendowa pogoda gdzieś nam uciekła, a szkoda bo było pięknie.

W sobotę mimo, że tata nie pracował na spacer z Anielą wybrałyśmy się same (tatoś załatwiał sprawy ważne i mniej ważne). Było całkiem ładnie tylko troszkę
mokro po nocnym deszczu. Plan był, żeby iść na plac zabaw, bo Aniela chodziła i mówiła ciągle "ziuuu". Taki oto dźwięk moje dziecko wydaje z siebie gdy zjeżdża ze zjeżdżalni. Niestety plac zabaw był zbyt mokry, więc poszłyśmy się przejść. Aniela tak biegała, że zaliczyła kilka wywrotek, ale pozbierała się i biegła dalej.  Robiło się coraz cieplej więc spacerowałyśmy dalej, Aniela opadła z sił i wsiadła do wózka. Nasza wędrówka skończyła się na rynku w naszym mieście, gdzie matka upatrzyła córce kurtkę wiosenną, a portfel pusty. Na szczęście tatoś przyjechał z pomocą i tak z naszego spaceru wróciliśmy do domu samochodem z nowym nabytkiem do Anielowej szafy. Po obiadku drzemka i po południu zabawa na placu zabaw.
Niedziela przebiegła bardzo rodzinnie. Najpierw obiad u dziadków, później spacer naszej trójki i wieczorne wygłupy na spaniu (oj lubimy bardzo).

Chcemy wiosnę i słoneczko!!!