Jeszcze trochę i czeka nas bilans dwulatka.
Nie tak dawno temu chodziliśmy na pierwsze szczepienia, a tu już za chwilę bilans na dwa lata. Czas leci nie ubłagalnie.
W związku z tym chciałam napisać jak to u nas jest z wizytami u lekarza. Dokładnie to jak jest, a jak było.
Anielka raczej nie choruje więc zbyt często nie bywamy w ośrodku zdrowia. Przez te dwa lata raz miała 3dniówkę (gorączka do 40 stopni) i dwa razy przeziębienie gdzie najgorsze były lecące gile z nosa.
Raz robiliśmy badania z moczu i krwi (po 3dniówce) w sumie to dwa razy krew, bo raz i później kontrolnie 2 raz. Mało miłe doświadczenie, panie miały problem z pobraniem krwi, kuły małą kilka razy, "wierciły" igłą w jej małych żyłkach. Masakra.
Poza tym bywamy w przychodni na szczepieniach.
Jeszcze jakiś rok temu wizyty u lekarza to był koszmar. Aniela tak płakała, że pani doktor z ledwością mogła ją zbadać. Płacz, krzyk jakby ją ze skóry obdzierali, a pani doktor bardzo miła, spokojnie i dokładnie zawsze zbada. Po jednej z wizyt u pani doktor, a przed wizytą szczepienną, postanowiłam Aniele przygotować na kolejne spotkanie z lekarzem.
W ruch poszły słuchawki od ciśniomierza. Najpierw badałyśmy lalki, ja Aniele, Aniela mnie i tak oswajałyśmy się z badaniem. Od tamtego czasu Aniela badała wszystkich, babcie, mame, tate, lalki, miśki. Nawet dostała słuchawki które wydają drzwięk kaszlu i bicia serca.
Czekałam na wizyte szczepienną, nastawiłam się na płacz i krzyki, bo wiadomo w domu to co innego.
Rozebrałam Anielcię do badania, siedziała na przewijaku, pani doktor podeszła, a młoda nic,zero płaczu, krzyku, tylko podparła ręce z tyłu i siedziała jak na plaży, a pani mogła ją badać ile chciała.
Później miałyśmy dość długą przerwę w wizytach więc nie wiedziałam na co się przygotować. Pamiętam, że była wtedy z nami moja mama i czekała przed gabinetem i jak wyszłyśmy to się pytała czy Aniela w ogóle była badana, bo nic nie było słychać. Dała się zbadać, siedziała bardzo grzecznie u mnie na kolanach później na leżance. Była bardzo zainteresowana tym co się dzieje, mam nadzieje, że w maju na bilansie nie będzie problemu.
Anielka do tej pory uwielbia badać szczególnie babcie, każe się kłaść, podciągnąć bluzkę i bada:)
Mam nadzieję, że nadal nie będziemy zbyt częstymi gośćmi w przychodni, ale jak już tam będziemy to wolę, aby wizyta przebiegała spokojnie bez krzyków i płaczu.
Bardziej boję się o wizytę u pani profesor w łodzi, bo musimy jechać na kontrolne usg serduszka, a tam wiadomo badanie wygląda inaczej, bo nie ma słuchawek tylko jest zimny żel i kawał plastiku którym pani jeździ po małym ciałku. Mimo, że pani prof jest przemiłą osobą i bardzo sympatycznie przebiega cała wizyta to dla Anieli jest coś nieznanego, wywołującego niepokój. Oby czerwcowa wizyta przebiegła spokojnie. (o serduszku Anielki napiszę w innym poście)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz