czwartek, 27 lutego 2014

Pączki, pączusie!

Pączki, pączusie, faworki i wszystkie inne tłuste słodkości. Nie da się chyba zapomnieć o tłustym czwartku. Wszędzie pączki!

U nas wcale nie jest inaczej, już od tygodnia ustalone z Anielki prababcią, że przychodzimy do niej robić pączki. W drodze do babci wstąpiłyśmy po marmoladę różaną. Wchodzimy do babci a tam już ciasto wygniecione i babusia (Aniela tak mówi) czeka na marmoladę i na pomocne rączki.
Nie próżnując zabrałyśmy się do pracy i lepienia pączków.
Anielce bardzo podobało się sypanie mąką, ale też dzielnie sklejała pączki. Jednego skleiła sama (śmiesznie to wyglądało jak tymi małymi rączkami kręciła we wszystkie strony żeby ów pączek się ładnie prezentował) jakoś bo jakoś ale pączek powstał został usmażony i wcale się nie wyróżniał.
Mamcia ładnie usmażyła i teraz można zacząć jeść. Matka że trochę kilo za dużo to za wiele nie może, ale odmówić sobie takich pączków niestety nie potrafię.
A wy jecie dziś pączki? Jak tak to SMACZNEGO

A tu mały pączuś pączkożerca

czwartek, 20 lutego 2014

(nie)sterylny świat mojego dziecka

Ostatnio gdzieś czytałam o tym, że nadmierna higiena może być przyczyną cukrzycy typu 1.
Może i to brzmi trochę dziwnie, ale po dłuższym zastanowieniu to stwierdzam, że dzieci i nie tylko bo dorośli też żyjący w świecie "sterylnym" szybciej i częściej umierają, czy chorują.

Znam mamę, która bardzo dokładnie myje wszystko co da dziecku do zjedzenia (włącznie z dokładnym myciem każdego winogrona osobno). Dziecko ma znikomą odporność, w domu jest częściej niż w przedszkolu, bo ciągle choruje.
Nie mówię, że moje dziecko je marchewkę prosto z pola, ale też nie popadajmy w paranoję. Myje wszystkie owoce itp ale nie szoruję ich bo ktoś może zbierał je brudnymi rękoma.

Masz dom do sterylnych nie należy. Wiadomo, że sprzątamy, ale latam z mopem po 10 razy na dzień bo moje dziecko bawi się na podłodze. Gdy Aniela pełzała po podłodze zbierała wszystkie najmniejsze okruchy czy paproszki (na szczęście nigdy ich nie jadła). Żyje i jest zdrowa, a nawet powiem więcej, przez te 21 miesięcy mieliśmy jedną większą infekcje (3dniówka) tak to Aniela nie chorowała.

Czasami się denerwowałam u teściów, którzy co chwile ją wycierali gdy jadła, lekko ręce umoczyła w piciu czy w zupie już do łazienki lecieli z nią myć rączki. Oczywistym jest, że Aniela jak jest z nami to nie chodzi brudna, ale też nie będę z nią biegać co chwile do łazienki w trakcie obiadu.
Dziecko brudne to dziecko szczęśliwe!

Sytuacji można wymieniać mnóstwo. Ktoś powie, że nie dbam o dziecko czy coś, ale to nie o to chodzi, niech dziecko ma kontakt z bakteriami, niech się uodparnia. Odporność nie bierze się z księżyca, gdy dziecko będzie chowane z złotej klatce, bez kurzu, zwierząt, bakterii i złapie gdzieś infekcję organizm nie będzie się umiał bronić i z małej infekcji mogą być naprawdę spore problemy.

czwartek, 13 lutego 2014

Szczęśliwa trzynastka!

Czwartek czy piątek nie ważne 13-ty i tak jest uważany za pechowy. Kiedyś też myślałam "ooo dziś 13 na pewno będzie pechowo" teraz trzynasty to małe święto, a 13 maj i sierpień to większe święta. Dlaczego?

Zacznę od początku.

W 2008r mój obecny mąż poprosił mnie o rękę, data ślubu ustalona na sierpień 2011, niestety został wolny termin tylko na 13. Pomyślałam O NIE! masakra, ale po namyśle stwierdziliśmy, że czemu niby nie. 13 to dzień jak każdy inny i tym oto sposobem dnia 13 sierpnia 2011r zostałam szczęśliwą żoną  swego męża.
13 dostałam prace bo dość długim bezrobociu.

Druga najważniejsza data w moim życiu to 13 maj 2012. Dokładnie 9 miesięcy po naszym ślubie na świat przyszła nasza kochana córeczka. Termin miałam niby na 9 maja, ale nie spieszyło jej się. Mimo, że po urodzeniu moje maleństwo miało problemy z serduszkiem to wszystko ułożyło się jak powinno i jest zdrowa i nigdy nie zapomnę tego dnia.

Dziś Aniela kończy rok i 9 miesięcy.Radość jest każdego 13, że jest z nami, że mamy siebie.

Nasza trójka która do końca będzie wierzyła, że 13 jest szczęśliwa.


Jest jeszcze jedna 13 :) mój tata urodził się 13 i chyba nigdy nie były typowym pechowcem :)

Więc cieszmy się każdym dniem, nie ważne czy to 13 czy 28, zawsze gdzieś czeka na nas jakaś miła niespodzianka, a za następnym zakrętem jakieś niepowodzenie i pech. Takie jest życie nie ma tylko wzlotów bywają i upadki, ale miejmy siłę się ponieść i iść dalej by spotkać szczęście :)

wtorek, 11 lutego 2014

Sąsiadka wszech wiedząca

 "Jak to się dzieje, że gdy tylko ktoś zbuduje mur, ktoś inny zaraz chce wiedzieć, co jest po jego drugiej stronie?"

Ciekawość ok rozumiem, ale rozsądnie. Nie mówię ze nie jesteś czasem ciekawska, ale jedno to być ciekawym, a drugie to dążyć uparcie do tego by tą ciekawość zaspokoić. 
Oczywiście nie chodzi mi o ciekawość typu "co słychać u moich rodziców, czy są zdrowi, jak siostra, itp" 
Z racji, że zamieszkujemy jedno ze starszych osiedli, niestety nie mieszczę się w średniej wiekowej mieszkańców. Nie żebym miała coś do osób starszych, broń Boże, szanuje ich. 
Ale ciekawość moich sąsiadów, a raczej części sąsiadek jest irytująca.  

 "Lekarstwem na nudę jest ciekawość, a na nią nie ma lekarstwa."

Oj tak nuda chyba im doskwiera dość często, chyba że im płacą "apaczowanie"  ;)

Wszech wiedzące sąsiadki chcą wiedzieć wszystko. Mijam je na klatce prawie codziennie i prawie codziennie słyszę "na spacer?" 
Oczywiście ta informacja nie jest zbyt wystarczająca, więc temat ciągną dalej mino mojego krótkiego "tak"
Więc słycham " a gdzie twój tata?" "w pracy? "idziesz do babci?" "co się tak wstydzisz"
 To jest codzienność nic nowego, ale jak zaczyna się przesłychanie poważne to opadam.

Dziecko u dziadków, mąż w pracy, chwila dla siebie, wychodzie spokojnie pochodzić po sklepach, a tu BACH sąsiadka wyskakuje i "a gdzie ma pani dziecko? z mężem? a mąż nie w pracy?" 
Chętnie bym odpowiedziała "dziecko zostawiłam samo w domu, a mąż? zamknięty w piwnicy coby nie przeszkadzał."
Ale kultura musi być :)

A że sąsiadka wszechwiedząca to wie lepiej że dziecko tak ubrane na pewno zmarznie, albo że dziś nie jest dobry dzień na spacery.
Dobrze, że w domu nas nie odwiedzają bo jestem pewna, że co do wychowania też by miały sporo mi do zarzucenia i wiele cennych rad. 

Serdecznie wszystkim (nie tylko sąsiadkom) wszechwiedzącym dziękuję za cenne rady, ale sama wychowam swoje dziecko jak mi się podoba i zbędne mi są te rady. Jeśli będę potrzebowała pomocy/rady to wiem do kogo się zgłosić.

A na koniec moja mała wielka miłość


piątek, 7 lutego 2014

Kaczuszki!!!

Dziś z Anielką wybrałyśmy się na dość długi spacer. Oczywiście młoda wypatrywała kaczek jak tylko zbliżyłyśmy się do rzeczki. Wypatrzyła i to sporo, w wodzie i na lądzie. Ona uwielbia patrzeć na te kaczuchy. Uśmiałyśmy się jak leciały i później nie mogły wyhamować na zamarzniętej kałuży.

Aniela później w domu tacie pokazywała (komicznie to wyglądało) jak kaczuszki chodziły i szukały jedzonka. Gdy byliśmy u babci to też wszystkim pokazywała swój kaczy chód.

Niestety w parku w którym byłyśmy panuje lekka odwilż więc nie bardzo chciałam ją wyciągać z wózka. Choć myślałam, że sobie poganiamy trochę,a tu niestety.

Na szczęście mamy też "betonowy park" (pakt to był kiedyś, niestety drzew nie wiele, tylko beton widać) i tu Aniela mogła pobiegać. Ku mojemu zdziwieniu szła ładnie za rączkę i uśmiechała się szczerze do wszystkich co koło nas przechodzili. Tak na nóżkach doszła spory kawałek do mojej babci, prababci Anielki, gdzie zjadłyśmy pyszną zupkę. Chwila zabawy i czas do domu na drzemkę.

Dzień zleciał miło, dotleniłyśmy się porządnie, nosy trochę zmarzły, ale było fajnie. :)


czwartek, 6 lutego 2014

Second Hand - dla kogo ?

Second Hand, lumpeks, szmateks, ciucholand itp nazw jest wiele ale wiadomo, że chodzi o sklep z odzieżą używaną.
Dla kogo te sklepy, czy wstyd do nich chodzić, czy nastała moda na kupowanie w second handach?

Coraz częściej słyszy się, że znane osoby kupują lumpeksach, niby czemu przecież pieniędzy im raczej nie brakuje. Całka tajemnica tkwi w tym, że można znaleźć tam oryginalne rzeczy i co najważniejsze pojedyncze, więc jest to perełka i ma się pewność że nikt inny nie będzie w takiej samej kreacji na ważnej imprezie czy bankiecie.

My zwykli śmiertelnicy (a raczej część nas) jeszcze do niedawna omijaliśmy lumpy szeroki łukiem, bo po co wchodzić do sklepu z jakimiś szmatkami, gdzie śmierdzi i trzeba grzebać w jakiś łaszkach nie zbyt czystych. Przecież do lumpeksów chodzą biedni, których nie stać na markowe ubrania, albo nawet te "z rynku".

Sama tak myślałam aż do momentu gdy musiałam zastąpić kuzynkę właśnie w takim sklepie. Gdy poszłam tam pierwszy raz byłam w szoku. Były tam w większości ubranka dla dzieci, niewielka część to damskie i jeden wieszak męskich. Wszystko ładnie popowieszane na wieszakach, zapach też nie odstraszał. W sklepie było czysto, w powietrzu miły zapach i od razu coś się w mojej głowie zmieniło. Przez tydzień pracy w tym niewielkim lumpeksie zobaczyłam, że to nie sklep tylko dla biednych. Klientki podjeżdżały takimi samochodami, że do tej pory zostają tylko w zasięgu mojej wyobraźni. Eleganckie panie, pięknie ubrane, pachnące perfumami w najwyższej półki, kupujące ubrania dla swoich pociech, czasami także dla siebie.

Tak zaczęła się moja przygoda z polowaniem na perełki. Na początku dla mnie, później pracowałam sama w dość dużym sklepie z odzieżą używaną i tamtego czasu nagromadziłam sporą ilość ubranek dla dzieci. Po prostu nie mogłam nie kupić czegoś co tak bardzo mi się podobało, mimo że dzieci nie miałam i raczej nie planowałam w tamtym czasie mieć dziecka.
Przyznam, że uzbierało się tego trochę, ale gdy zaszłam w ciąże okazało się, że sporo ubranek już mamy. Wiadomo, że nadal kupowałam, dla małej i dla siebie.
Aniela ma 20 miesięcy i do tej pory kupujemy ubranka w lumpkach, szczególnie w jednym. Wiadomo, że kupuje się także nowe rzeczy.

Uważam, że skoro kupujemy przez internet rzeczy używane, to czemu nie kupić z lumpeksie. Wiadomo, że nie wszystko co wisi na wieszakach w sklepie jest warte naszej uwagi, bo jest sporo tzn łachów, ale są ubrania warte uwagi. Czasami tylko żałuję, że nie ma całej rozmiarówki bo bywa często tak, że coś bardzo mi się podoba ale niestety jest za małe lub za duże na Anielkę. Ale wtedy nie było by tak fajnie, bo już nie tylko my byśmy miały taką cudną rzecz;)

Lubie to uczucie gdy wychodzę ze sklepu ze sporą ilością ubranek a w portfelu nadal coś zostaje. Nie oszukujmy się ubranka dziecięce w sieciówkach nie są zbyt tanie, na pewno Aniela by nie miała tak wypchanej szafy gdybym miała kupować tylko w sieciówkach i sklepach dziecięcych. Ubrania i tak zawsze piorę nawet te nowe przed pierwszym założeniem. A to, że kupujemy w sklepach z ubraniami z drugiej ręki nikomu nic nie ujmuje, zostajemy tak samo wartościowymi ludźmi.

A tutaj ostatnio upolowane przez nas perełki.
Śliczna granatowa bluzeczka z kołnierzykiem, spodnie i nowiusieńkie buciki ;)

poniedziałek, 3 lutego 2014

Dziewczyna, chłopczyk? niebieski czy różowy?


Pomijając całą gender-owską nagonkę, zastanawiam się czy różowy = dziewczynka , niebieski = chłopiec dla naszego społeczeństwa. Dla mnie na pewno NIE!

Aniela od małego do tej pory ma bardzo krótkie włosy, co nie zmienia faktu, że jest dziewczynką. Nigdy też nie uważałam, że dziewczynki muszą chodzić tylko w sukienkach. Ubieram młodą jak mi się podoba i nie omijam szarych, czarnych, niebieskich, zielonych czy brązowych ubrań. Lubię ją w czarnych bluzeczkach czy spodniach. Nie będę jej ubierać na różowo od stóp do głów zawsze (czasami może się zdarzyć) czy zawsze w sukienki nawet w mróz -30 tylko po to żeby było widać że Anielka to 100% dziewczynki. Chłopcy w różowych bluzeczka wyglądają uroczo (według mnie).

Ostatnio w sklepie ojciec trzyma dziewczynkę (krótkie włosy, spodnie, wcale nie ubrana na różowo ale widać że dziewczynka), Aniela siedzi w sklepowym wózku (ubrana w różowe buty, jeansy, kurtka czekoladowa z różowym kapturem). Aniela się uśmiecha, a ojciec do dziewczynki "pomachaj chłopczykowi" !!! o zgrozo czy ludzie są ślepi i tak trudno jest odróżnić chłopca od dziewczynki.
Ja jeśli dziecko jest ubrane uniwersalnie i nie jestem pewna to mówię do Anielci, że to dzidzia co by nie zaliczyć wtopy.







Takich sytuacji jest wiele czasami chce mi się śmiać! np. Aniela malutka jeszcze w gondoli ubrana chyba na biało z dodatkami różu, na głowie opaska z kokardką (nie małą) a pani do mnie czy to dziewczynka czy chłopiec. No pytam się czy ludzie są ślepi czy tacy głupi.

Pomijając ubrania i kolory pozostają jeszcze zabawki. Czy samochody są przypisane chłopcom, a lalki dziewczynką? Może tak, ale czy jeśli chłopiec bawi się lalką to znaczy że chce być gejem, albo transwestytą, a bawiąca się samochodami dziewczynka chce zmienić płeć?

Ja jako dziecko uwielbiałam bawić się samochodami, rozkręcać wszystko co się da, budować i czy to spowodowało jakieś zmiany w moim myśleniu, czy wywołało chęć zmiany płci? NIE!!! Jestem kobietą i zawsze nią byłam. Nigdy bym nie pomyślała że to coś złego, dlatego więc moje dziecko DZIEWCZYNKA (w 100%) ma w swoich zabawkach klocki, a nawet samochody!. I nawet nie przeszło mi przez myśl, aby jej zabronić się tym bawić. Sami z mężem kupiliśmy jej kierownice na mikołajki, a ostatnio samochód zdalnie sterowany.
Nie dziwi mnie widok chłopca bawiącego się lalką, a powiem więcej nawet mnie cieszy. Zabawa lalką uczy opiekuńczości, czułości, a czemu niby chłopiec w przyszłości chłopak, narzeczony, mąż i ojciec, miałby nie być dla swoich bliskich czuły i opiekuńczy. Ojciec nie tylko mechanik, budowlaniec, kierowca.

Dlaczego uważa się że faceci są lepszymi kierowcami? A no właśnie dla tego, że to oni od małego mają kontakt ze samochodami , więc jakby mogli być złymi kierowcami, a my kobiety co możemy wiedzieć o kierowaniu skoro całe dzieciństwo spędziłyśmy z lalkami, gotując, sprzątając? także róbmy to dalej.

Podsumowując nie zamierzam ubierać dziecka tylko w różowe sukienki, omijając niebieskie a tym bardziej czarne ubrania. Mam zamiar pozwalać swojemu dziecku by bawiło się czym chce, nie ograniczać tylko do lalek.